Czasem czuję, jakby na moich barkach spoczywał cały świat. Codzienność potrafi przytłaczać – praca, dzieci, obowiązki domowe, zakupy, gotowanie… każda z nas dobrze to zna. Zanim zdążę odetchnąć, znów mam wrażenie, że coś umknęło, że nie zdążyłam, że nie daję rady. Przepełnia mnie zmęczenie, a w głowie pojawiają się myśli: „Czy to będzie kiedyś lepsze? Kiedy będę miała czas tylko dla siebie?”. Często czuję się jakby moje życie toczyło się w kółko i nie potrafię znaleźć dla siebie chwili wytchnienia. Z każdą kolejną minutą, z każdą nową sprawą do załatwienia, czuję, że stres mnie przerasta.
Ale wiesz co? Wiem, że to nie musi tak być. To, co mi pomogło, to wprowadzenie do mojego życia kilku prostych nawyków, które zmieniły wszystko. Chciałabym podzielić się z Tobą tymi małymi krokami, które mogą pomóc Ci poczuć się mniej zestresowaną. I wiem, że to nie jest łatwe. Wiem, że masz pełno obowiązków i czujesz, że każda minuta jest na wagę złota. Ale te małe zmiany naprawdę mogą zrobić różnicę.

Pierwszy krok, który pozwolił mi zacząć lepiej radzić sobie z codziennym stresem, to… zatrzymanie się. Zatrzymanie w tym biegu. I to nie chodzi o wielką rewolucję w życiu. Wiem, że to może brzmieć jak bajka, kiedy patrzymy na to, ile mamy do zrobienia. Ale chodzi o to, by pozwolić sobie na chwilę oddechu. Czasami wystarczy 5 minut, by zatrzymać się i poczuć, że nie muszę się spieszyć. By zamiast pędzić do kolejnej rzeczy, na moment zwolnić. Próbowałam to robić codziennie – po prostu wstać z kanapy, od prania, od biurka i przez chwilę popatrzeć na coś, co daje mi spokój. Może to być kawa, patrzenie przez okno, chwilowa medytacja, parę głębszych oddechów. Cokolwiek, co pozwala mi na moment oderwać się od tego wszystkiego, co mam w głowie. Z czasem zauważyłam, że te kilka minut robią ogromną różnicę. Zmieniają mój nastrój, pozwalają spojrzeć na życie z innej perspektywy.
Kolejnym krokiem, który bardzo mi pomógł, było wprowadzenie prostych rytuałów, które zaczynają każdy dzień od czegoś spokojnego. Tak, wiem, że poranek to czas chaosu, kiedy każdy ma swoje plany, a dzieci głośno przypominają o swoich potrzebach. Ale spróbuj znaleźć chwilę na to, by zacząć dzień bez pośpiechu. Pamiętam, jak zaczynałam dzień w stresie – budzik, dzieci, kawa w pośpiechu. Ale odkąd zaczęłam wstawać o kilka minut wcześniej, wzięłam chwilę tylko dla siebie, by poczuć, że to ja zaczynam dzień, a nie on zaczyna mnie. Przynajmniej ta pierwsza chwila. I wiem, że może to być trudne, ale czasami wystarczy chwila, by poczuć, że masz kontrolę nad swoim dniem. Może to być chwila medytacji, kilka minut na spokojne oddechy, na zrobienie porannej kawy z myślą, że to dla Ciebie. Ta drobna zmiana zaczęła wyciszać mój poranny chaos.
I kolejna rzecz, która pomogła mi w radzeniu sobie ze stresem: rozmawianie. Tak, wiem, jak to jest – kiedy czujesz się przytłoczona, a mąż wraca z pracy zmęczony, dzieci mają swoje potrzeby, a Ty po prostu już nie wiesz, jak to wszystko pogodzić. Ale rozmowa, otwarte wyrażanie swoich potrzeb – to bardzo pomaga. Często zapominamy, że nasza frustracja bierze się z tego, że nie potrafimy głośno powiedzieć, czego naprawdę chcemy. Nie zawsze musisz mówić „zrób to za mnie” – czasem chodzi o wyrażenie swoich emocji, tego, co czujesz, o tym, jak bardzo potrzebujesz wsparcia. Czasami to wszystko, czego potrzebujesz, to powiedzieć: „Jestem zmęczona. Potrzebuję odpocząć”. Gdy to zrobisz, nie tylko poczujesz ulgę, ale i Twoje otoczenie zrozumie, że nie jesteś w stanie zrobić wszystkiego sama. I kiedy zaczynasz otwarcie mówić, Twój świat zaczyna się zmieniać na lepsze. Oczywiście, nie zawsze to wychodzi od razu. Ale to krok ku temu, by poczuć się mniej zestresowaną i bardziej wspieraną.
Kiedyś myślałam, że muszę być idealna. I to naprawdę mnie stresowało. Uważałam, że jeśli nie zrobię wszystkiego perfekcyjnie, to wszystko się zawali. A teraz wiem, że nie muszę być doskonała, by być wystarczająco dobra. To, co zmieniło moje podejście, to wyrozumiałość wobec siebie. Czasem wystarczy, że zrobię to, co mogę, a reszta poczeka. Zaczęłam akceptować, że nie wszystko musi być idealnie – wystarczy, że zrobię to najlepiej, jak potrafię. I to naprawdę odciążyło moją głowę. Nieważne, czy pranie zostało zrobione wczoraj, czy dzisiaj, ważne, że staram się robić to z miłością do siebie i rodziny. To, że przestałam dążyć do perfekcji, sprawiło, że mniej się stresuję i więcej cieszę się z małych rzeczy.
Innym nawykiem, który pomógł mi zmniejszyć stres, jest planowanie. Wiem, że to brzmi jak coś, co tylko dodaje kolejnego obowiązku. Ale chodzi tu o planowanie w sposób, który daje Ci kontrolę nad dniem. Zamiast biegać z zadania na zadanie, tworzę prosty plan na dzień. I wiesz co? To naprawdę działa. Kiedy wiem, co mam do zrobienia, mogę to zrobić w swoim tempie. Bez paniki, bez ciągłego biegu. To nie znaczy, że wszystko musi być zaplanowane co do minuty. Chodzi o to, by mieć plan na to, co najważniejsze, co naprawdę musi być zrobione. Dzięki temu czuję się mniej przytłoczona, a każdy dzień staje się bardziej do opanowania.
Te małe zmiany – zatrzymanie się na chwilę, wyrozumiałość wobec siebie, rozmowy o swoich potrzebach, planowanie – zaczęły zmieniać moje życie. I wiem, że nie musisz wprowadzać wielkich zmian. Czasem wystarczy zacząć od drobnych kroków, by poczuć, że stres jest w Twoim życiu mniej obecny. Ty także zasługujesz na chwilę spokoju, na chwilę wytchnienia. Niech te nawyki staną się częścią Twojego życia. Bo naprawdę, każda z nas zasługuje na życie, które jest pełne równowagi, spokoju i radości. To może być Twoje. Krok po kroku.